Czasami w życiu każdego z nas nadchodzi taki moment, gdy budzimy się rano z myślą - "Coś poszło nie tak.."
W tym momencie przyznajemy sami przed sobą (a ja przed cały światem) ;) że musimy zacząć dietę jeszcze raz..
Wierzę w siebie, wierzę również w Was, ale jesteśmy na diecie, bo nie radzimy sobie z elementem jedzenia. Dlatego dieta ta jest dla nas idealna - każdy znajdzie coś dla siebie - ja, maniaczka jajek, inni słodycze, kolejni fakt jedzenia dużo bez wyrzeczeń, a jeszcze inni odnajdą spokój w podzieleniu diety na fazy, co nie zostawia nas samych sobie, ale jest planem na przyszłość :)
Wiele z Was wie jak to jest dietować samemu, gdy wszyscy inny nie rozumieją, krytykują lub lekceważą nasze starania.
To nie jest motywujące.. ciągłe słyszenie "Jak zjesz trochę to nic ci się nie stanie".. i co wtedy?
Jeśli uwierzymy, że nic nam się nie stanie, a po wejściu na wagę rzeczywiście nie drgnęła.. to co.. możesz jeszcze raz, może jeszcze kawałek?
Jak mali chłopcy, który sprawdzają gdzie ich mama ma granicę, ile mogą jeszcze napsocić?
Ehh.. sami siebie zaskakujemy jak łatwo można się zagubić w tym "jeden gryz mnie nie zabije".. zabić nie, ale powolna agonia dietowa, czy to nie to samo?
Bo czy nie jest tak, że jak raz się złamiemy, to potem trudno przestać?
Gratuluję osobom, które w ciągu całej diety nie podjadły nic! naprawdę wielkie wyzwanie dla Was to było! Ale ja poległam.. pocieszanie się, że nie jestem sama nic nie da :) to taki mechanizm obronny, ha!
Mówienie sobie "Od poniedziałku znów zacznę i będę trwać" też jest tylko zagłuszeniem sumienia..
Dieta to psychika.. należy zatrzymać się na chwilę i przemyśleć wszystko, ustalić priorytety, wziąć się w garść i wykorzystać tą jedną, jedyną szansę na to by przejść przez to raz, a dobrze!
Czy nam się uda?
Wierzę, że tak, ale w każdej bitwie są zwycięzcy i polegli - Więc nie dajmy się zmiażdżyć!!
Bo ja.. mam zamiar wygrać ze sobą!!